A ile ja łez wylałam na „Dolinie Tęczy”, czyli siódmej części powieści, to tylko ściany mojego pokoju w rodzinnym domu wiedzą. Ania Shirley to przyjaciółka z dzieciństwa niejednej z nas – kultowa bohaterka literacka, która do dziś podbija serca dziewcząt na całym świecie. Ach, żeby tylko dziewcząt – ja, dorosła kobieta, żona, matka, fotografka – wciąż kocham ją obłędnie.
Nie da się więc ukryć, że od lat miałam wielkie zawodowe marzenie:

Sesja zdjęciowa w klimacie Ani z Zielonego Wzgórza
Długo czekałam na realizację tego pomysłu, bo oprócz sprzętu i doświadczenia, niezbędna była również…muza. I znalazłam ją! Prawie cztery lata temu Marlena stanęła po raz pierwszy przed moim obiektywem (efekty możecie podziwiać tutaj). Wtedy była to zupełnie inna sesja, na pewno zainteresuje przyszłe panny młode wśród was.
Już wtedy wiedziałam, że znalazłam swoją idealną Anię, musiałam jeszcze tylko poczekać na właściwy czas i miejsce. (A że zdeterminowana jestem równie bardzo co Ania Shirley, to w końcu musiało się udać!).
Idealna Ania, idealna sesja
Z łatwością można jednak stworzyć klimat poprzez stylizację
Pogoda również miała tu znaczenie
Dogadałam się z popołudniowym słońcem, żeby zjawiło się na sesji zdjęciowej i zatańczyło w ognistych lokach Marleny. Ach, jakim ono okazało się dobrym tancerzem! Skakało między zielenią oczu mojej modelki a zielenią liści, podbijając kolory i tworząc klimat. Brakowało tylko tego, by Matylda zawołała na obiad, albo zjawił się Gilbert, wywołując tym rumieniec na twarzy Ani. Patrząc na te zdjęcia widzę Anię z emocjami wypisanymi na twarzy, biegnącą po Zielonym Wzgórzu w stronę swoich marzeń i wołającą, że: „Nikt nie może nikomu zabronić marzeń o idealnym świecie. A poza tym podążając własną drogą, prędzej czy później i tak każdy znajdzie się na zakręcie!”
Ja wymarzyłam sobie idealną sesję zdjęciową i to marzenie spełniłam.
A o jakiej sesji ty marzysz?
I jak mogę ci pomóc to marzenie zrealizować?